Król Włamywaczy z Morawskiej Ostrawy

8 lutego 1911 roku w szpitalu w Morawskiej Ostrawie zmarł Karol Sarga, lat 19. Miejscowy proboszcz w rubryce zawód wpisał tulák (włóczęga), wykazując się typowym dla monarchii austro-węgierskiej bezdusznym formalizmem. [1] Gazety tytułowały Sargę inaczej. Zwano go bowiem Królem Włamywaczy. Oto jego historia.

Był chyba dwujęzyczny. Ojciec, Franciszek, rodem ze wsi Rzeszotary pod Krakowem, przywędrował do Morawskiej Ostrawy, by znaleźć tam pracę jako górnik. Matka, Maria z domu Franek, przyszła na świat w Szonowie [2], czyli tej części Księstwa Cieszyńskiego, gdzie jeszcze mówiono po polsku (chociaż niekoniecznie w jej domu).

Na przełomie XIX i XX wieku całe Zagłębie Ostrawsko-Karwińskie było pełne imigrantów z bliższych lub dalszych stron. Imigracja zawsze powoduje wzrost przestępczości. Zwykle wygląda tak, że pierwsze pokolenie pracuje jak dzikie. Drugie pokolenie nie chce tak zasuwać, pragnie mieć status jak ich rówieśnicy-autochtoni, a droga na skróty wiedzie przez działania niezgodne z prawem. Trzecie pokolenie zwykle jest już zasymilowane i zintegrowane. Jeżeli nie jest, to problem nie leży w samej imigracji, ale w innym miejscu należy szukać przyczyn takiego stanu rzeczy.

Ale to nie opowieść o współczesnym Paryżu, lecz o Morawskiej Ostrawie z ostatnich lat panowania cesarza Franciszka Józefa. Karol Sarga jako przedstawiciel drugiego pokolenia imigrantów szybko dorobił się bogatej kartoteki, a jego specjalnością stały się kradzieże i włamania.

Pierwszy wyrok pozbawienia wolności usłyszał w wieku szesnastu lat. Trzy razy uciekał z więzienia, przynajmniej końcówkę wyroku odsiadywał na praskim Pankracu, z którego wyszedł wiosną 1910 roku. [3]

Wrócił do Morawskiej Ostrawy, gdzie szybko znalazł kumpli, z którymi mógł (niekoniecznie konie) kraść. Byli to Stefan Martinek i Franciszek Mazgaj. W czerwcu 1910 roku [7] włamali się do sklepu jubilerskiego we Frydku, kradnąc biżuterię, złoto i inne rzeczy o łącznej wartości 30 tysięcy koron (przynajmniej taką kwotę podaje „Mährisches Tagblatt”). [3] Gdyby Sarga poszedł jak ojciec pracować do kopalni w Morawskiej Ostrawie, to taką kwotę zarobiłby po ponad trzydziestu latach pracy. [4]



Może i by się im upiekło, ale geniuszami zbrodni nie byli. Zamiast próbować zwinąć się jak najdalej albo chociaż nie rzucać się w oczy, to cała trójka siedziała u rodziców w Morawskiej Ostrawie, a któryś z włamywaczy postanowił... płacić klejnotami. Gdy policja dostała donos, że w kolonii górniczej Salomon dokonuje się takich transakcji, od razu przeszła do działania. W lipcu 1910 roku Sarga i Martinek zostali aresztowani, Mazgaj uciekł [3], ale szybko go wytropiono, skoro we wrześniu cała trójka była sądzona w Cieszynie. Mazgaj dostał 8 lat ciężkiego więzienia, Sarga 5 lat ciężkiego więzienia, a Martinek (jako wcześniej niekarany) – 1 rok i 6 miesięcy. [5][7] Po lekturze rubryk sądowych z tamtych czasów, widać, że za przestępstwa przeciwko mieniu karano bez opamiętania. Gdyby kogoś pobili albo nawet zabili, mogłoby się skończyć na 3 latach.

Ale Sarga nie chciał wracać na Pankrac. Po drodze w Pardubicach wyskoczył z pociągu. [10] Jak pisała „Gwiazdka Cieszyńska”, Ścigano go listami gończymi, lecz wszelki ślad za nim zaginął. [9]

Trochę w tym przesady, bo na przełomie listopada i grudnia 1910 roku widziano Sargę w Opawie, później znalazł jakiegoś wspólnika (też nastolatka), z którym – jeżeli zawierzyć podejrzeniom dziennikarzy z Górnego Śląska – w grudniu przekroczył niemiecką granicę [8] i okradł kościół w Polskim Krawarzu w powiecie raciborskim. Zniknęły wszystkie wartościowe sprzęty, krzyże i lichtarze połamano, zniknął nawet kożuch kościelnego. [6][8]

Domniemany wspólnik Sargi wpadł szybko w ręce policji, ale na przesłuchaniach wypierał się współpracy ze słynnym już włamywaczem. [8] Tymczasem Sarga zaliczył spotkanie z żandarmami w Gruszowie, (prawdopodobnie) dosiadając do nich w gospodzie, by (to na pewno) pograć z nimi w karty. [9] Chyba dopiero po jakimś czasie zorientowali się, z kim mieli do czynienia.

Aż nadszedł 8 lutego 1911 roku. Tak zaczyna się relacja „Gwiazdki Cieszyńskiej”: Z Bogumina. W ubiegłym tygodniu żandarmeria przyłapała tu niebezpiecznego, a dawno już szukanego ptaszka. Był nim sławny „król włamywaczy” Karol Sarga[9] Według oficjalnej wersji Sarga groził żandarmom rewolwerem i w szamotaninie w trakcie zatrzymania jeden z policjantów kolbą odtrącił rękę włamywcza tak, że ten trafił się prosto w czoło. [9][10] Równie dobrze mogli zastrzelić rozbrojonego Karola Sargę, mszcząc się za doznane upokorzenia.



Ciężko rannego Króla Włamywaczy przewieziono do szpitala w Morawskiej Ostrawie, gdzie krótko potem zmarł. Miał 19 lat. [1][9][10]

Żaden z niego był Ned Kelly. Ot, jeden z wielu patologicznych owoców imigracji, ale cztery ucieczki z więzienia i ta cudowna bezczelność lat nastu, pozwalająca w Gruszowie grać w karty z poszukującymi go żandarmami, przekonały mnie, by odtworzyć historię ostrawskiego Króla Włamywaczy.

Przypisy

[1] Zemský archiv v Opavě, Matriky, sig. MO I 50, s. 650.

[2] Zemský archiv v Opavě, Matriky, sig. MO I 29, s. 122.

[3] Mährisches Tagblatt, nr 154 z 11 VII 1910, s. 5. 

[4] Sprawozdanie zarządu z działalności Unii [Górników w Austryi] w latach sprawozdawczych 1906, 1907, 1908, Tyrnowany koło Cieplic 1909, s. 44.

[5] Schlesisches Tagblatt, nr 239 z 22 IX 1910, s. 2.

[6] Nowiny Raciborskie, nr 144 z 6 XII 1910.  

[7] Ślązak, nr 40 z 1 X 1910, s. 4. 

[8] Gazeta Opolska, nr 144 z 8 XII 1910.

[9] Gwiazdka Cieszyńska, nr 14 z 1911.

[10] Wiener Bilder, nr z 15 II 1911, s. 8.

Zdjęcia

Domena publiczna (ANNO Historische Zeitungen und Zeitschriften / Zemský archiv v Opavě)

Jak cytować

Michael Morys-Twarowski, Król Włamywaczy z Morawskiej Ostrawy, 8.02.2024, morystwarowski.com.

Komentarze