Głosy z offu w scenariuszu filmowym

Czasami w filmie słyszymy głos postaci, ale nie widzimy jej. W polskich scenariuszach nieraz oznaczano takie wypowiedzi skrótem (OFF), co niewiele wyjaśniało. W poprawnie sformatowanym stosuje się skróty V.O. (voice over) i O.S. (off-screen).

Można wskazać dwie podstawowe sytuacje, w których pada dźwięk z offu.

V.O. (voice over)

Pierwsza sytuacja ma miejsce, kiedy osoba wypowiadająca kwestię w ogóle nie jest obecna w scenie. Może to być bezosobowy narrator, może być to jeden z bohaterów wspominający dawne czasy. Taką sytuację oznacza się skrótem V.O. Stosuje się zapisy: (V.O.), (VO) i (V/O).

W tanim filmie noir detektyw może wspominać pierwsze spotkanie z femme fatale.

Ingrid wchodzi do baru.

                           BOGART (V.O.)

          Kiedy ją zobaczyłem, wiedziałem, że będę miał kłopoty.

O.S. (off-screen)

Druga sytuacja ma miejsce, kiedy osoba wypowiadająca kwestię jest obecna w scenie, ale nie widzimy jej na ekranie. Taką sytuację oznaczamy skrótem O.S., w scenariuszach seriali stosuje się też O.C. (off camera). Stosuje się zapisy (O.S.), (OS), (O/S), (O.C.), (OC) i (O/C).

W tanim filmie noir detektyw może zachować się w taki sposób.

Ingrid wchodzi do baru.

                           BOGART (O.S.)

          Spóźniłaś się.

Świetny środek formalny

Głos z offu można wykorzystać twórczo, zaskakując widzów. Nawet taki banalny pomysł może się sprawdzić: zamaskowany protagonista ujawnia swoją tożsamość – ale nie przez ściągnięcie maski, lecz przez otwarcie ust. Poznajemy go po głosie jednego ze znanych nam już bohaterów, nie po wyglądzie.

Jednak głosy z offu są nadużywane, zwłaszcza przy filmach mających być podróżą w lata dzieciństwa lub młodości. Zwykle są pretensjonalne, pełne komunałów i spowalniają akcję, która i tak nie jest przesadnie wartka.

Warto jednak sięgać po ten środek formalny, niezależnie od gatunku. Sprawdził się przecież dobrze w tak różnych filmach jak Dawno temu w Ameryce (1984), Stań przy mnie (Stand by me, 1985, zdaniem Stephena Kinga najlepsza ekranizacja opowiadania Stephena Kinga), Fight Club (1997) czy Malena (2000).

Komentarze